Zastanawialiście się czasem, co by było, gdyby ktoś inny zrobił oglądany film? Jak wyglądałby "Back to the future", gdyby wyreżyserował go Wes Craven? A co, gdyby Steven Spielberg zrobił "Death
Zastanawialiście się czasem, co by było, gdyby ktoś inny zrobił oglądany film? Jak wyglądałby "Back to the future", gdyby wyreżyserował go Wes Craven? A co, gdyby Steven Spielberg zrobił "Death Race 2000"? Gdyby Ingmar Bergman zabrał się za "Ace'a Venturę"? Gdyby Uwe Boll nakręcił " Lord of the Rings"? A Benny Hill - "Evil Dead "? Na ostatnie pytanie znam odpowiedź - gdyby Benny Hill dostał scenariusz do oryginalnego "Evil Dead", zrobiłby taki film, jakim jest "Evil Dead 2: Dead by Dawn". Choć zapewne dorzuciłby wstawkę musicalową z przebojem Eltona Johna i mnóstwo biuściastych żartów. Pierwszy "Evil Dead " był horrorem - choć straszył raczej dzieciaki niż dorosłych, był zabawny - choć nie jestem pewien, czy Sam Raimi przewidział scenę, w której blondas rozrąbuje swoją dziewczynę jako humorystyczną, miał zapadające w pamięć momenty - choć nie jestem pewien, czy naprawdę chcę pamiętać dziewczynę gwałconą przez ożywający las, miał ciekawe efekty specjalne - choć zadziwiająco często przypominały poklatkowego "Plastusia", no i zawierał w sobie starego oldsmobile'a - i już do końca życia na widok tego modelu będzie cisnąć mi się na język słowo "groovy". Ale to słowo to już zasługa "Evil Dead 2". "Evil Dead 2" zawiera w sobie podsumowanie pierwszej części - jest w nim wszystko, co było ważne, a całość trwa zaledwie kilka minut. Nieco tylko zmodyfikowano historię i zmieniono osobowość głównego bohatera. W gruncie rzeczy, w niczym to nie przeszkadza - modyfikacja historii sprowadza się do wycięcia trójki bohaterów, którzy i tak zginęli w pierwszej części, ale nie ma w sumie wpływu na fabułę sequelu - ot, taka drobna ekspozycja dla tych nieszczęsnych biedaków, których życie minęło bez zaznajamiania się z pierwszym filmem z serii. Natomiast zmieniona osobowość głównego bohatera - Asha, pozwala na stworzenie ciekawszej opowieści, niż gdyby bohaterem nadal była ta smętna łajza z fryzurą grzecznego uczniaka, jaką Bruce Campbell odgrywał w "Evil Dead". W filmie chodzi o to, żeby pokazać mnóstwo krwi, ludzi ucharakteryzowanych na demony i coś w rodzaju zombie, okaleczenia i kopiącego okultystyczne tyłki Asha - ale żeby pokazać tę ucztę dla oczu, niestety potrzebna była fabuła. Sklecono coś takiego: Ash z dziewczyną przyjeżdża oldsem do leśnej chatki, gdzie znajduje dziwaczną księgę i ośmiościeżkowca. Odtwarza nagranie, które okazuje się dokumentacją pracy poprzedniego mieszkańca chatki - profesora. Jajogłowy zajmował się tłumaczeniem księgi, przy okazji nagrał na taśmę inwokację w bliżej nieokreślonym języku. Inwokacja przyciąga demony, dziewczyna Asha zostaje opętana, sam Ash własnoręcznie musi ją zabić, pogrzebać, potem zabić jeszcze raz (opętanych może powstrzymać tylko rozczłonkowanie), przetrwać do świtu i próbować dać nogę. Podczas ucieczki zderza się z kamerą, co ma oznaczać, że zło dopada i jego - tutaj kończy się "Evil Dead" i zaczyna sequel jako taki. Ash musi poradzić sobie ze złem atakującym z zewnątrz i z tym, które zagnieździło się w nim samym - szczególnie upodobało sobie prawą dłoń Bruce'a Campbella. Ash nie może uciec (zawalony most i usiłujące zatrzymać go demony), ale do chatki przybywają cztery osoby - dwie spokrewnione z profesorkiem, dwie występujące jako miejscowi przewodnicy dla miastowych przybyszów (czyli mięso armatnie). Spokrewniona z profesorkiem dziewczyna dostaje wiadomość zza grobu, wyjaśniającą, w jaki sposób pokonać zło i ujść z życiem z nieciekawej sytuacji... Zresztą nieważne. W "Evil Dead" i sequelu nigdy nie chodziło o opowieść w sensie fabuły, chodziło o opowieść w sensie "a potem uderzył siekierą, krew trysnęła, oko wystrzeliło z oczodołu... a potem rozdeptał jego mózg, wypływający z czaszki... a potem wszystko naokoło usiłowało doprowadzić go do szaleństwa". Takie bajdurzenie nastolatków, usiłujących przestraszyć się nawzajem przy ognisku. Generalnie film często sprawia wrażenie, że całe to gadanie o byciu nieodpowiednim dla widzów poniżej siedemnastego roku życia jest bezczelną kokieterią - historia faceta o męskim imieniu Ashley jest tak naprawdę adresowana do osób między dziesiątym a trzynastym rokiem życia. Dla dorosłego widza (no dobrze – obdarzonego szczególnym poczuciem humoru) "Evil Dead 2" jest przede wszystkim śmieszny. Bohaterowie, ich zachowanie, przeładowanie horrorowymi motywami, atmosfera porażającego kiczu - wszystko to na dłuższą metę wywołuje efekt komiczny. Naprawdę momentami brakuje spopularyzowanego przez „Benny Hill Show, The” motywu muzycznego „Yakety Sax”. Do tego efekty specjalne - pomysłowe, choć wyglądające na opracowane w piwnicy reżysera, przy użyciu jedynie tego, co udało się znaleźć na miejscu. Na specjalną uwagę zasługuje praca kamery - ujęcia bywają dziwaczne, długie, a nieraz tak padaczkogenne, że "Blair Witch " mógłby pozazdrościć. Niezależnie jednak od tego jak długo i jak poważnych wad nie doszukiwać się w filmie, wszystkie one nie grają roli. Ostatecznie, w "Evil Dead 2" główny bohater odcina sobie opętaną dłoń, a na jej miejsce montuje piłę łańcuchową - czegoś równie "groovy" nie było nigdy wcześniej ani później, aż do grindhouse'owego "Planet Terror" Rodrigueza – choć Ash pokroiłby Cherry na małe kawałeczki, zanim wycelowałaby w niego swoją „nogę”.