Geriatryczny soft-porn z żartami zajumanymi Sztrasburgerowi. Scenariusz miałki i od początku do końca przewidywalny, dialogi tragiczne, motto filmu to 'stara jestem, ale jeszcze mogę!". Obejrzałam tę paradę botoksów i operacji plastycznych popiskujących i chichoczących jak dwunastolatki i teraz muszę umyć oczy, bo chyba mi umarły i zaczynają z lekka cuchnąć. Niestety, ten film skrzywdził nie tylko moje oczy-wymowa włoskich słów po angielsku kopnęła mnie prosto w filologiczne serce... O żenującym amerykańskim akcencie nie wspomnę- nawet kuźwa imion nie uszanowali! Na pochwałę zasługuje muzyka (nie mój gust, ale dobrana do scen idealnie), kostiumy (przegląd amerykańskich projektantów) i oczywiście cudna sceneria Italii. W temacie wyżej ktoś wspomniał, że to film dla starszych pań i tylko młodzi/w średnim wieku go krytykują. Otóż stolec prawda. Jestem starszą panią, czyli targetem tej szmiry, ale gdyby mi ktoś zaproponował teraz powtórkę seansu, to musiałby mnie kajdankami przykuć do siedzenia... A gdzie tam! Odgryzłabym sobie dłoń, żeby uciec! Bardzo nie polecam.