Jeden z nielicznych przypadków, gdy Hollywood bierze na tapetę europejską produkcję i poprawia pierwowzór. Z pewnością nie bez znaczenia jest również dystans czasowy, jaki dzieli oba filmy - wersja francuska ma już prawie 40 lat i to się czuje (zauważyłem, że coraz trudniej ogląda mi się filmy z lat 70-tych). Poza tym Amerykanie, oprócz świetnego, acz mniej znanego Lane'a, wciągnęli na listę płac Williamsa i Hackmana, a te nazwiska niejako same robią filmy. A więc aktorstwo, dynamika i nowsza technologia dają przewagę produkcji Jankesów, a oryginał już trochę trąci myszką.