uśmiałem śię do łez w scenie jak henry i ashley są w hotelu i nagle słychać pierdzenie
cool:)
Twoje słowa przypomniały mi film "Idiokracja", w którym za 500 lat ludzie w kinach będą się śmiać, i to przez półtorej godziny, z gołej, pierdzącej d..y widocznej na ekranie.
Tak, ale na razie mamy wstęp do tragedii, bo tu jest ponoć (film widziałem, ale na ten epizod nie zwróciłem uwagi, bardziej na Evę, po "Cristiadzie") tylko jedno pierdnięcie. Z czasem to się zużyje, jak strach na wróble, który też z czasem przestaje straszyć i potrzebny będzie co najmniej kwadrans czynności fizjologicznych w komedii "romantycznej", aby film okazał się sukcesem komercyjnym. W przeciwnym razie widzowie wyjdą z kina zawiedzeni uznając, że nic się na ekranie zabawnego nie działo.
Jednak film całkiem przyjemny, ot tak na jeden raz.