który znajdzie mi pracę, ale tak za pierwszym razem, żebym nie musiała szukać zbyt dużo, gdzie dostanę ją bez kwalifikacji, których i tak nikt nie sprawdzi, po krótkiej rozmowie z szefem, z miejsca będę zarabiała 42 000$, głównie za ozdabianie koralikami mojego biurka. Jeżeli to takie łatwe, to lecę do Nowego Yorku i składam moje CV w pierwszym lepszym banku.
A, i jeszcze niech ktoś załatwi mi fuchę w dużej gazecie, gdzie kiedy tylko powiem, że mam pomysł na artykuł, szefoma załatwi mi miejsce na pierwszej stronie- rzecz jasna, jeszcze zanim oddam jej choćby pierwszą stronę. I pomimo banalnego stylu, rzucania frazesami i zdaniami prostymi, wszyscy będą zachwyceni.
No i nie zapomnijmy o tych wszystkich naiwniakach z upadających firm, którzy nie wiedzieli, że żeby nadrobić milionowe straty wystarczy pójść w ekologię.