Dobre zdjęcia, Hawke bezbłędny, dobra muzyka, film jednak to lewacki bełkot ekologów. Ksiądz, który znalazł sobie "niszę" i chce dać upust swojemu bólowi egzystencjalnemu poprzez poświęcenie siebie w obronie Matki Ziemi, bo nie mógł pomóc psychicznie choremu greenpeace'owcowi. Tak grubymi nićmi szyte, że nie łyknąłem tego.
'Lewacki bełkot ekologów' - trochę coś w tym jest, bo pachniało Green New Deal, dyskusjami o późnej aborcji i laickim państwem. Czyli tym, czym obecnie lewica w Ameryce podbija nagłówki gazet. Ale całość była tak zimna i wyciszona, że właściwie można to było nakręcić z prawa, z lewa i po libertariańsku też.