Szeroki oddech, wielkie sceny batalistyczne, znakomita intryga (to zasługa H. Sienkiewicza), świetna gra aktorów. Powala mnie szczególnie na kolana gra tych drugoplanowych: Poczciwy Kargul w roli pysznego księcia Janusza Radziwiłła? Chyba jakiś żart! Ale nie! książę jest wielkopański, przebiegły,skryty, chytry, okrutny... I nawet śladu Kargula! Ślązak w roli szlachciury - zabijaki? Toż to nieprawdopodobne. A jednak! Froncek Pieczka jako Stary Kiemlicz jest po prostu niesamowity! Z początku błazen, kłamca i zwykły zbój bez sumienia w ostatniej scenie ze swoim udziałem wznosi się na wyżyny patetyzmu kiedy wiedząc, że zginie mówi ściszonym głosem do synów: "Synkowie... Odpuście". A kiedy oni odpuszczają i proszą o odpuszczenie odpowiada melancholijnie: "Odpuszczam..." Franciszek Filipski jako wierny Soroka jest akurat taki jak być powinien: Moja ulubiona scena z jego udziałem: Ubiera słabego Kmicica i z zachwytem w oczach wygładza delikatnym, czułym gestem załamania materiału. I tu nie trzeba słów: Po prostu - wierny sługa. Tę litanię można by kontynuować bez końca...