Nie obejrzałbym tego filmu gdyby nie grał w nim Harvey Keitel.Temat wojny i ścigania zbrodniarzy wojennych czy artystów "dających dupy faszyzmowi" mnie nie kręci, aczkolwiek uwielbiam oglądać filmy o artystach.Harvey Keitel zawsze gra facetów z jajami.To jest gość! Zabłysnął w tym filmie tak jak błyszczał w dziesiatkach innych pokazując swój ogromny talent.We wszystkich filmach krzyczy i grozi pięścią.Gra choleryka bo pewnie sam jest cholerykiem.Tu zagrał chyba wojskowego prokuratora.Odjazd! Przynajmniej dla talentu Keitela warto obejrzeć ten film i przy okazji dowiedzieć się jak radzili sobie niemieccy muzycy w hitlerowskiej Rzeszy aby przetrwać - aby ocalić życie ludzie zrobią wszystko - absolutnie wszystko, więc wcale się nie dziwię, że nawet wielcy kompozytorzy czy muzycy grali dla Hitlera.
Nie wiem, czy zauważyłeś, ale Keitel, wcielając się w rolę majora Arnolda, zagrał w tym filmie człowieka małego, mściwego (sam to w filmie o sobie przynaje), nie potrafiącego myśleć subtelnie, niezdolnego do zrozumienia innego człowieka, wręcz prymitywnego, a dodatkowo nieuczciwego moralnie, bo choć sam przyznał, że nie znalazł podstaw do oskarżenia Furtwänglera o współpracę z nazistami, to jednak postanowił oczernić go poprzez usłużnego pismaka, a przez to go zniszczyć.
Ot, taki mały złośliwy urzędnik.