Niech dystrybutor ma później pretensje do samego siebie, że wszyscy już ten film widzieli...
no cóż, Polska... W zeszłym roku to samo było z "Witaj w klubie" (2013)- do kin wszedł w połowie marca...
Ja się domagam odpowiedzi czym to jest spowodowane, że przesunięto premierę z lutego (to było całkiem w porządku) na koniec kwietnia? Niech wreszcie wezmą za to odpowiedzialność i wydadzą oświadczenie. Np. mamy problemy z tłumaczeniem hipisowego slangu bo jesteśmy dupami wołowym, które nie kumają historii bardziej niż do 2000 roku, albo uważamy, że w kwietniu ćpuny obudzą się ze snu zimowego i więcej ich przyjdzie do kin. Kto jest za to odpowiedzialny ma ode mnie w zęby.
Po Mistrzu, PTA to ryzykowny reżyser dla Box-office'u. U nas tamten film przeszedł prawie bez echa, na świecie nawet nie zwrócił kosztów produkcji. Przeciętny zjadacz pop-cornu w Polsce nie ma pojęcia kto to jest Paul Thomas Anderson, bo ten od kilku ładnych lat koncentruje się raczej na ciężkostrawnym kinie, a nie dynamicznym i kolorowym jak Boogie Nights czy Magnolia. Wobec powyższych argumentów, zamiast narzekać na późną datę premiery, ja bym radził się cieszyć, że ten film w ogóle u nas zostanie wyświetlony (chociaż w sumie nie jest to jeszcze takie pewne - The Drop wycofali dzień przed planowaną premierą).
I takie gorzkie (przepraszam, ale wg mnie niepotrzebne) podejście już mi nie leży, że powinniśmy się cieszyć, bo przecież mogło być gorzej, bo do Polski mógł wrócić Stalin. W lutym wciąż trwa sezon oscarowy i innych nagród, sporo ludzi by się nabrało, bo przecież jest Joaquin Phoenix, Owen Wilson, Del Toro. Jeszcze większa promocja książki i gotowe. Kto będzie pamiętał w kwietniu? Kwiecień już bardziej podpada pod początki superbohaterów, szybkich samochodów, widowisk i Liama Nessona kopiącego kogoś w głowę. A "i The Drop" również będzie miał w kwietniu (akurat słuszniej).
Z prawami rynku nie wygrasz. Powtarzam: PTA to u nas unknown, nie ma tego samego statusu co na zachodzie, więc nim nie ma tego jak sprzedać (Boogie Nights nikt już nie pamięta, może by jeszcze przeszło reklamowanie "reżyserem Aż poleje się krew", chociaż to już 8 lat, więc też nie jestem pewien). Promocja książki, powiadasz? Pynchona? Inherent Vice uważa się za jedną z lżejszych jego pozycji, a nawet przez to ciężko przebrnąć. I mówię to ja, który coś tam czasem czytuje. Daj taką książkę przeciętnemu zjadaczowi chleba w Polsce, to zrobi z niej podpórkę pod stół, a już na pewno nie pójdzie na adaptację do kina. Zostają Oscary i "gwiazdy". Pomyślmy. Phoenix? Ok, mainstream może go skojarzyć z "Onej", ale tam dla gawiedzi nic ciekawego się przecież nie działo - ot, facet romansuje z gadającym komputerem (sam słyszałem podobną mikrorecenzję w pociągu). Wcześniej - Mistrz (ale tu chyba się zgodzimy, że to raczej nie pomoże). Ktoś mógłby go ewentualnie jeszcze kojarzyć z Królów nocy, ale to już też osiem lat. Nie przeczę, nazwisko znane, ale czy niesie potencjał komercyjny i skusi do kina takiego "zwykłego" odbiorcę? Może tak, a może nie. Podobnie ma się rzecz z dwoma pozostałymi nazwiskami, które wymieniłeś - "może pójdą, może nie pójdą". Ryzyko. Dlatego właśnie pozostanę przy swoim zdaniu i będę się cieszył, jeśli zostanie utrzymana premiera kinowa. Na razie, jak widać, dystrybutor (Gutek?) postanowił zaryzykować. Można podejść do sprawy idealistycznie (jak Ty), a można realistycznie (jak ja). Nie wiem, co jest lepsze.
To nie miało być idealistycznie. Tylko wrednie i cynicznie i kapitalistycznie, żeby ludzie się nabrali a ja miałbym film wtedy, kiedy chcę. No dobra nie zawsze wychodzi.
premiera kinowa została anulowana (film zniknął z zapowiedzi na stronie dystrybutora - warner bros polska)
W chu** sobie lecą i tyle. Mogli w ogóle nie zapowiadać to przynajmniej nie robilibyśmy sobie złudnych nadzieji. No trudno, ja i tak mam już ten film za sobą, a szkoda bo strasznie chciałem go w kinie zobaczyć.
A ja chociaż na DVD lub jakiś VOD. Chociaż też zależało mi, aby obejrzeć go na dużym ekranie.
Wiesz, czekam na oryginał. Mam cierpliwość i nadzieję, że się w końcu doczekam. Dam im jeszcze trochę czasu, zanim sam zacznę organizować sobie dystrybucję.