Z dotychczasowych filmów fabularnych ukazujących postać Orsona Wellesa, zdecydowanie najlepszym jego odtwórcą jest Christian McKay ("Ja i Orson Welles"). Nie dość, że możemy zauważyć fizyczne podobieństwo, to doskonale bawi się jego postacią - ożywia charakter, mowę ciała, mimikę, manieryzmy, sposób mówienia. Oglądanie go to czysta przyjemność.
Na drugim miejscu wypadałoby postawić Paula Shenara ("The Night That Panicked America"). Chociaż jedynym podobieństwem jest głos miejscami zbliżający się do Wellesa - niewiele, ale zawsze coś.
Pozostali aktorzy nie zadali sobie zbytniego trudu, aby wejść w skórę legendarnego reżysera. Danny Huston ("Czarna magia"), Liev Schreiber ("Obywatel Welles") i Angus Macfadyen ("Cradle Will Rock") grają sobą. Ich bohaterowie są Wellesem tylko z nazwiska. Zwłaszcza ten ostatni prezentuje zwyczajną kpinę z Orsona.