Ogląda się to całkiem fajnie, można się pośmiać, pomimo nieukrywanej lewicowości tego programu (najbardziej widocznej w odcinku o różnicach płac kobiet i mężczyzn) i tego, że D.L. Hughley jedyne o czym jest w stanie mówić, to o uciemiężeniu czarnych. Żarty o "white trash" i beznadziejnych, zbędnych mężczyznach nikomu nie przeszkadzają, ale jakby tylko spróbowali nazwać kogoś "black trash" i kazać kobietom iść do garów, to rozpętałaby się gównoburza stulecia. Mimo tego można się wyluzować, kiedy tylko nie gadają o tych wszystkich bzdurach.